EWA KIERSKA. ILUSTRACJE DO PROZY BRUNONA SCHULZA.
24 kwietnia - 9 maja 2015
GALERIA DYLĄG
NIEZNANE RYSUNKI EWY KIERSKIEJ
Ewa Kierska była malarką wybitną, ale nie dość znaną, co może dziwić, skoro dożyła 90 lat! Oprócz obrazów - zarazem erudycyjnych i poetyckich - pozostawiła również dużo rysunków. Wśród nich zaskakuje grupa prac z lat 40. XX w., które są ilustracjami do prozy Brunona Schulza. Długo były znane tylko wtajemniczonym. Po raz pierwszy wspomniała o nich i opublikowała trzy z tych - niezwykle subtelnych rysunków - Małgorzata Kitowska-Łysiak w Schulzowskich marginaliach (wydanych w 2007 roku).
W niespełna dwa lata od śmierci artystki pokazuje je Galeria Dyląg, która nota bene dysponuje sporą częścią jej spuścizny. Rysunki te domagają się wnikliwszego omówienia, jako że stanowią unikatowy i znakomity przykład bardzo wczesnej recepcji mistrza z Drohobycza. Krótko po jego tragicznej śmierci, mało kto sięgał do jego twórczości, a tym bardziej próbował ilustrować jego prozę. W tych czasach był on niemal całkowicie wymazany ze świadomości. Jak pisał Jerzy Ficowski, pionier badań nad życiem i dziełem Schulza: "Po wojnie nieobecność Schulza w polskim obiegu kulturowym i - co za tym idzie - na świecie była przez kilka pierwszych lat absolutna". Przypominanie Schulza zaczęło się na krótko przed odwilżą. Za tym poszły narastające z dekady na dekadę nawiązania w dziedzinie literatury, teatru i sztuk plastycznych. Dziś mówi się o całej licznej i wciąż rozrastającej się "rodzinie schulzowskiej", w której Ewa Kierska zajmuje zupełnie odrębne miejsce.
Trzeba nie lada odwagi, aby podjąć się obrazowej interpretacji prozy Schulza, skoro sam autor stworzył nieprześcigniony kanon swoich ilustracji. Wspaniałe rysunki Ewy Kierskiej, wykonane piórkiem i tuszem, czasem lawowane akwarelą, uderzają odrębnością i trafnością formy. Odnoszą się do Sklepów cynamonowych i Sanatorium pod klepsydrą. Nie ma w nich pokusy zapożyczeń formalnych u Schulza, które dziś tak często prowadzą do pastiszy. Ewa Kierska nie jest epigonką, lecz pionierką twórczej lektury Schulza. Wielka szkoda, że to odczytywanie miało li tylko charakter prywatny i fragmentaryczny. Wystarczy obejrzeć zachowane rysunki, aby mieć świadomość, ile straciliśmy z tego powodu, że artystka poprzestała na nielicznych motywach, wyjętych na przykład z Wichury, Traktatu o manekinach - księgi wtórej czy z Emeryta. Chciałoby się wziąć do ręki tom prozy Brunona Schulza z rysunkami Ewy Kierskiej, ale jest to projekt niemożliwy. Cieszmy się zatem tą niewielką, ale wyszukaną wystawą.
Anna Baranowa