KRYSTYNA KONECKA-GRZYBOWSKA: OPTYCZNE PEREGRYNACJE.
20 kwietnia – 18 maja 2018
GALERIA DYLĄG
Pokaz odbył się w ramach KRAKERS Cracow Art Week 2018.
W 2017 roku Galeria Dyląg przypomniała obrazy Zbigniewa Grzybowskiego (1926-2012), który będąc profesorem ASP w Krakowie, za życia nie miał żadnej wystawy indywidualnej. Teraz przyszła kolej na odkrywanie twórczości jego żony, Krystyny Koneckiej-Grzybowskiej (1924-2017) – jeszcze bardziej nieobecnej. Żony artystów potrzebują zwykle dużo więcej motywacji twórczej, aby nie pozostać w cieniu męża. Wydaje się, że Konecka-Grzybowska miała jeszcze trudniej. Skoro jej mąż – choć był niewątpliwie utalentowanym malarzem – nie pozwalał sobie na rozwój własnej kariery, to tym bardziej ona nie mogła się przebić.
Wiemy o niej bardzo mało. Podobnie jak Grzybowski, znalazła dla siebie niszę w macierzystej uczelni. Archiwum ASP w Krakowie przechowuje jej dokumetację, jednak trudno na tej podstawie wyrobić sobie obraz człowieka i artysty. Konecka-Grzybowska – urodzona w Warszawie – podjęła studia malarstwa na krakowskiej ASP zaraz po wojnie i ukończyła je w pracowni Zygmunta Radnickiego w roku 1951, czyli w samym środku okresu socrealizmu. Przylgnęła do niej łatka malarki pejzażystki – zupełnie myląca. Owszem, w pierwszym okresie malowała pejzaże, ale później odeszła od motywów przedstawiających. Galeria Dyląg zapowiada w niedalekiej przyszłości wystawę jej obrazów i papierów z okresu malarstwa materii, a teraz przygotowała dla nas niespodziankę w postaci pokazu siedmiu znakomitych obrazów abstrakcyjnych z połowy lat 70.
Jak widać, artystka nie bała się zmiany! Gdybyśmy nie wiedzieli, że autorką jest ta sama osoba, nie zgadlibyśmy, że to ona. Ale przecież taka przemiana od malarstwa materii w latach 60. do malarstwa abstrakcyjnego w następnej dekadzie nie była tylko jej udziałem. Na wystawie możemy obejrzeć cztery obrazy z roku 1974 (jeden z nich nosi tytuł Horyzont, pozostałe bez tytułu) oraz świetny tryptyk z roku 1975, nazwany przez artystkę Peregrynacje. Zaiste, są to „peregrynacje optyczne” – artystka wchodzi w wyraźny dialog z modnym w tym czasie op-artem. Jak napisał w roku 1970 Cyril Barrett, autor klasycznej już książki o op-arcie, aby malować obrazy optyczne, trzeba najpierw zapomnieć wszystko, co się wie o malarstwie.
Konecka-Grzybowska już dawno zapomniała o postimpresjonistycznym malarstwie pejzażowym. Teraz musiała zapomnieć o urokach i niuansach malarstwa materii, które uprawiała z lekkością godną mistrzów Dalekiego Wschodu. Ta formuła nowoczesności w latach 70. była już mocno przebrzmiała. Konecką-Grzybowską, która na co dzień pracowała jako wykładowca na Wydziale Konserwacji ASP w Krakowie, pociągnęło malarstwo oszczędne w formie i mocne w wyrazie. Amorficzność materii została zastąpiona przez geometrię; wyciszona i monochromatyczna tonacja przez witalne zderzenia barw. Malarkę wyraźnie cieszą te zabawy oka. Odkrywa inne możliwości operowania przestrzenią, światłem, kolorem i ruchem. W obrazie Horyzont szczelina tęczowego światła przecina na pół białą, pustą przestrzeń. W bliźniaczym obrazie Bez tytułu linia horyzontu zamienia się zygzak, w którym łatwo zobaczyć linię encefalografu. Jeśli oddaje ona rytm serca, to jest to rytm radosny; szczelina biegnąca zygzakiem przez białe pole obrazu znów wypełniona jest tęczowym światłem. Jako manifest odwiecznej kobiecości można odczytać obraz z formą białej mandali, która rozpycha ciemne barwy po bokach i przecięta jest świetlistą szczeliną tęczy. Tryptyk Peregrynacje, złożony z trzech oddzielnych obrazów pozwala na zmienne układy półkolistych form białych i czarnych, które oparte są na przekształceniach negatywowo-pozytywowych. Może artystka inspirowała się fazami Księżyca, a może cieszyła ją wyłącznie czysta gra geometrii? Jej „peregrynacje optyczne” są fascynujące. Oglądając je, zbliżamy się do źródła energii i witalności.
Anna Baranowa